13 marca 2011

Warto, naturalnie! Cz. 1


Czy zastanawiałyście się kiedyś, w jakim stopniu Wasze nawyki pielęgnacyjne rzeczywiście działają na korzyść Waszych włosów? Jaka ich część zdecydowanie im szkodzi? Co robicie, aby Wasze włosy były zdrowe?
To, co działo się z moimi włosami (opisuję to poniżej), możecie obejrzeć tutaj.

 Siano na głowie... 
Przełomowym momentem dla moich włosów było grudniowe popołudnie 2008 roku. Miałam dzień wolny, nie musiałam nigdzie wychodzić, więc po kąpieli pozwoliłam włosom spokojnie wyschnąć bez ingerencji suszarki. To, co zobaczyłam w lustrze, przyprawiło mnie o palpitacje: popalone, połamane włosy, istne "siano" na głowie", które kawałkami sypie się przy przeczesaniu palcami. Wyglądały na krzywo ścięte tylko dlatego, że poodpadały w połowie! Jak mogłam doprowadzić do takiego stanu?
Włosy farbowałam od lat. Na początku 2008 roku zafarbowałam je na ciemny brąz. Kolor bardzo lubiłam, jednak mój naturalny zmuszał mnie do farbowania odrostów co 2-3 tygodnie. Na wiosnę postanowiłam wrócić do naturalnego koloru. Uznałam, że najlepszym sposobem będą jasne pasemka, które stopniowo pozwolą mi powrócić do naturalnego średniego blondu. Fryzjer miał wizję - wyszłam z biało-żółtą głową. Od tamtej pory (sierpień) do grudnia farbowałam włosy mnóstwo razy, żeby "jakoś" wyglądały. Zaczęłam też używać drogich środków pielęgnacyjnych i zażywać skrzyp i pokrzywę.
"Grudniowe włosy" skłoniły mnie do podjęcia decyzji o ścięciu. Od tej pory systematycznie podcinałam końcówki, używałam sprawdzonych kosmetyków, zażywałam suplementy i ograniczyłam użycie prostownicy (niestety, nie na długo). 11 miesięcy później intensywnie zapuszczane włosy ścięłam całkiem na krótko. To była najlepsza decyzja, jaką mogłam podjąć :) Od tego momentu znów zapuszczam, z własnym kolorem, bez prostownicy. I używając jak najmniej "napakowanych" kosmetyków. Oto spis specyfików, które uratowały moje włosy.

 Mycie 
 Zawsze wydawało mi się, że ten krok nie jest zbyt ważny - najważniejsze, żeby zmyć z włosów brud i tyle. Okazuje się jednak, że to wcale nie taka prosta sprawa. Zauważyłam to przy zmianie szamponu. Wcześniej używałam Pantene - włosy były miękkie pomimo "sianowatości", ładnie pachniały i czasem nawet lśniły ;) po wyprostowaniu nie było najgorzej. Jednak po "nawróceniu" postanowiłam przerzucić się na szampony apteczne bądź takie, które miały bardzo skromne składy. Wtedy zaczął się problem. Włosy po poprzednim szamponie, gdy tylko przestałam im dostarczać określonych składników, zrobiły się okropnie suche, sztywne, ciężko było je rozczesać. Mądrze jednak nie zrzuciłam tego na karb nowych szamponów i dzielnie przeczekałam ten czas. Opłaciło się :)

1. Rewitalizujący szampon do włosów wypadających Garnier Neril



Ten szampon ma na pewno jedną wadę - nie jest najtańszy, kosztuje ok. 16-18 zł (zdarzyło mi się też zapłacić ponad 20 zł). Jest to jednak dobra inwestycja. Jak na dobry lek przystało - śmierdzi ;) Szczęśliwie, zapach nie utrzymuje się na włosach tak intensywnie, później wręcz można go uznać za przyjemny. Stosuję go na przemian z innymi szamponami na zasadzie: 1 butelka Neril - 2 butelki czego innego - wracam do Garniera. Nie ma w tym szaleństwie konkretnej metody, po prostu szkoda mi pieniędzy, zwłaszcza że nie jest zbyt wydajny. Być może mój opis nie brzmi zachęcająco, ale naprawdę warto go kupić. Przede wszystkim już po 2 tygodniach widocznie ogranicza wypadanie włosów. Ponieważ świetnie się spłukuje i nie pozostawia mydlanego filmu, włosy nie są wysuszone i rzadziej się przetłuszczają. Przyznam szczerze, że za to spłukiwanie cenię go najbardziej.

2. Szampon zapobiegający wypadaniu włosów Dermena



Właściwości ma bardzo podobne do Garniera. Jest jednak kilka różnic, które - moim zdaniem - działają na korzyść Dermeny. Pierwsza to niewątpliwie zapach - Dermena po prostu ślicznie pachnie, delikatnie. Podobnie jak Neril, rewelacyjnie się spłukuje. Jest mniej mydlany - to bardzo dobrze, bo zupełnie nie wysusza włosów, jednak trzeba go umiejętnie nałożyć, żeby zachować jakąkolwiek wydajność. Efekt jest widoczny szybciej niż po Nerilu - ale mówię o nie wypadaniu włosów, bo jednak po Nerilu są bardziej miękkie. Największy minus - cena, dochodzi nawet do 30 zł.

3. Szampony Joanna z serii Z Apteczki Babuni


To jedne z niewielu (jeśli nie jedyne) drogeryjnych szamponów, które znajdują się w mojej łazience. Co tu dużo mówić - są fajne, bo są proste. Mają nieskomplikowane składy, dobrze się spłukują i są bardzo, bardzo tanie (po kilka zł). Stosuję je zamiennie z aptecznymi. Bardzo lubię całe serie - odżywki, balsamy, maski.

Poza tym poluję na szampony, które można kupić w niewielkich kioskach albo osiedlowych sklepikach. Szampony z rzepy za 3 zł to całkiem fajna rzecz :)

 Odżywianie i nawilżanie 
Odżywianie to jeden z istotniejszych etapów w pielęgnacji włosów. Ostatnio, w świetle trendów dotyczących naturalnej pielęgnacji, określa się nawet specyficzne składniki, które powinny/nie powinny znaleźć się w dobrej odżywce. To, czego unika się jak ognia, to silikony - oblepiają i duszą włosy, wysuszają, a po odstawieniu ich trudno przywrócić włosom dobrą formę (pamiętacie moją przygodę z Pantene?). Ja jednak jestem zdania (które wyczytałam zresztą kiedyś na forum), że jeśli komuś silikony służą, to nie powinien z nich rezygnować. Jeśli jesteście przywiązane do jednej odżywki, nie ma potrzeby panikować i zmieniać całej serii :)
Preferuję odżywki o prostych składach i tanie - to jednak często jest problematyczne, bowiem wiele takich odżywek  (przykładowo sławna Gloria, o której zaraz napiszę) jest ciężko znaleźć. Od czasu do czasu pozwolę sobie na droższą, fryzjerską odżywkę, jednak jest to zwykły krzyk rozpusty - włosy po nich są cudowne i pięknie pachną, jednak później przez kilka tygodni ciężko mi jest je doprowadzić do jako takiego stanu. Uzależniają.

1. Kallos, Crema al Latte, kremowa odżywka do włosów


Niesamowicie wydajna, pięknie pachnąca karmelem, kokosem - ciężko stwierdzić ;) Osobiście bardzo ją lubię, włosy są po niej super mięciutkie i dopieszczone. Ma jednak kilka wad. Pierwsza to dostępność - można ją kupić tylko w sklepach fryzjerskich. Druga wada to spłukiwanie - bardzo ciężko jest pozbyć się jej z włosów. Efekt jednak wart wysiłku :) Trzecia, choć nie wiem, czy można ja nazwać wadą - świetna wydajność. Nie jest to do końca atut tego produktu, bowiem po pewnym czasie człowiek nie może się doczekać, kiedy skończy tę beczkę - odżywka ma pojemność 1 l! Wszystkie wady bledną jednak, gdy ma się świadomość, że za Kallosa zapłacimy NIE WIĘCEJ niż... 20 zł.

2. Odżywki Joanna z serii Z Apteczki Babuni
Świadomie wrzuciłam zdjęcie balsamu. Jedyna zauważalna różnica między odżywką, balsamem i maską z tej serii to gęstość. Odżywki są bardzo rzadkie, co czasem jest niewygodne, bo przelewa się przez palce. Najprzyjemniej nakłada się maskę, jednak jest ona chyba dwa razy droższa od odżywki, więc nie ma sensu przepłacać. Oczywiście, majątek to to nie jest, ponieważ - podobnie jak szampony - odżywki również kosztują kilka złotych. Dobrze się spłukują, włosy później są miękkie i lśniące. Jedyne, oprócz konsystencji, co nie zachwyca, to zapach - nie jest najgorszy, ale mi nie podchodzi.

3. Pollena-Malwa, Gloria, emulsja do włosów


Jakkolwiek to zabrzmi, używałam tej emulsji do... mycia włosów. Jest bardzo, bardzo rzadka. Jeśli myjecie włosy często, ale nie przetłuszczają się Wam, warto zainwestować te kilka (7? 8?) złotych właśnie w Glorię. Minusy - zapach i okropny, zielono-brązowy kolor. Jednak efekty są rewelacyjne! Problem w tym, że Glorię znajdziecie tylko w niewielkich sklepikach, najlepiej tych, które zatrzymały się na czasach komuny ;) ja, z braku innej możliwości, zamawiałam przez Internet.

4. Seboradin Lotion, regenerujący środek do włosów suchych i zniszczonych


Niech Was nie zniechęci fakt, że Seboradin Lotion zawiera w składzie, na wysokiej pozycji, alkohol. Sekret tkwi w tym, aby nie psikać nim całych włosów, lecz wcierać go w skórę głowy. Włosy rosną dużo mocniejsze, błyszczące i wolniej się niszczą. Znaleźć go można w aptece za kilkanaście złotych. Warto zainwestować, aczkolwiek uprzedzam, że okrutnie śmierdzi ;)

Tyle w tej części. Mam nadzieję, że moje sugestie Wam się przydadzą :) ja tym zestawem odratowałam swoje włosy :)
W kolejnej części napiszę dla Was kilka słów o suplementach oraz przedstawię kilka domowych sposobów na piękną czuprynę :)

4 komentarze:

  1. Rób sobie znaczniki "czytaj dalej" ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O! Przypomniałaś mi o Kallosie, zaraz kliknę na allegro :D

    OdpowiedzUsuń
  3. W edytorze, jak dodajesz treść gdzieś powinno być. Wstaw tag więcej, czy coś w tym stylu.

    OdpowiedzUsuń